Nowy rok rozpoczął się mało optymistycznie. Dostajemy mnóstwo próśb o pomoc dla koni. Nie jesteśmy w stanie pomagać więcej. Nie jesteśmy w stanie przyjmować kolejnych koni bo końca pandemii nie widać. Dzieje się tak dlatego, że ludzie tracą pracę a utrzymanie konia to duży koszt dlatego wszyscy dzwonią do fundacji bo tak jest najprościej. Nasza odmowa często odbierana jest negatywnie. Jest złość, są szantaże, są wyzwiska. Przecież fundacje są żeby pomagać. I owszem, ale musimy pomagać przede wszystkim zwierzętom. Dlatego staramy się rozdzielić te dwie sprawy. Czasami pomagamy ludziom w utrzymaniu zwierząt ale wtedy gdy widzimy ogromną więź człowieka ze zwierzęciem a choroba lub prawdziwa bieda nie pozwala na dalszą opiekę i utrzymanie konia. Pamiętamy Pana Edwarda i jego niesamowitą więź z klaczą Elizą. Starszy schorowany Pan, którego życie bardzo doświadczyło. Historii jego życia nie da się opisać w kilku zdaniach. To ogromny bagaż nieszczęść życiowych. Jego więź z koniem była tak ogromna, że zrobiliśmy wszystko aby koń został pod jego opieką pomimo że urzędnicy chcieli odebrać mu ukochanego konia. Eliza odeszła tej jesieni. Niestety wieku nie da się oszukać była staruszką. Pan Edward bardzo to przeżył i podupadł na zdrowiu ale najważniejsze, że byli razem do końca.
W ostatnich dniach dotarła do nas smutna wiadomość. Zadzwoniła do nas dziewczynka błagając o pomoc dla konia. Jej dziadek zmarł 2 tygodnie temu. Miał również na imię Edward. Dowiedzieliśmy się, że klacz za kilka dni jedzie na ubój. „ Mój dziadek nigdy by na to nie pozwolił on kochał ją całym sercem. “Codziennie z nią rozmawiał, śpiewał jej…” usłyszeliśmy w słuchawce. Opowieści o tym jak cudownym człowiekiem był dziadek nie było końca. Ta historia nas poruszyła tak, że trudno było odmówić pomocy. Wnuczka ma na imię Marysia. Mieszka z mamą i ojczymem, który nigdy nie przepadał za dziadkiem. Zdecydował więc, że koń jest niepotrzebny i trzeba go sprzedać handlarzowi. Marysia nie jest w stanie przekonać rodziców aby Bella została z nimi. Tym bardziej, że za życie Belli można dostać niemałą sumę. Bella nie jest już młoda, ma 18 lat. Ale konie żyją nawet do 30 lat. Jesteśmy pewni, że Bella tęskni. Jest apatyczna, nie chce jeść i nie reaguje na żadne odgłosy i bliskość innych osób Tuli się jedynie do dziewczynki bo przychodziła tu codziennie z dziadkiem. Konie również przeżywają żałobę. Znamy przypadki gdy również odeszły po śmierci właściciela albo końskiego współtowarzysza życia. Obecny właściciel jest bardzo nieprzyjemny a nasze argumenty, że jego córka ( pasierbica) bardzo to przeżyje nie trafiają do niego. Nie widzi w tym nic złego a nawet stwierdza z szyderczym uśmiechem, że lubi koninę. Po takich słowach dalsza rozmowa nie ma sensu. Proponujemy, że odkupimy Bellę tylko, żeby nam dał trochę czasu. Zgadza się na 2 tygodnie i chce 10 tys złotych. Ta kwota jest zbyt wysoka i nie możemy się na nią zgodzić. Ostatecznie w negocjacjach pomogła mama dziewczynki i ustaliśmy cenę 4800 zł.
Podpisaliśmy umowę i wpłaciliśmy 500 zł zaliczki. Bellę musimy spłacić do 5 kwietnia. Jesteśmy pełni podziwu dla 12 letniej dziewczynki. Jest niezwykła, dzielna i bardzo wrażliwa. To jeszcze dziecko ale desperacko szukała pomocy dla ukochanego konia dziadka. Znalazła w internecie numer telefonu do naszej Fundacji i tak rozpoczęła się walka o życie Belli. Złożyliśmy jej obietnicę, że Bella będzie żyła i że kiedyś będzie mogła ją odwiedzić jeśli trafi pod naszą opiekę Złożyliśmy obietnicę z nadzieją, że pomożecie nam Państwo w akcji wykupu Belli.
Udostępnij:
