Lusia urodziła się w 2012 r. Poznaliśmy ją gdy miała dwa lata. Właściciele kupili ją gdy była jeszcze źrebaczkiem. Dzieci zawsze chciały konia, a tata potrzebował kosiarki do ogrodu. Ponieważ była jedynym koniem w gospodarstwie musiała zaprzyjaźnić się z krową, świniami i dwoma psami. Dbano o nią, a ona dbała o trawnik. W zasadzie miała wszystko, czego potrzeba klaczy. Własny kąt, zieloną trawę i wybieg.
Wszystko wyglądało kolorowo i spokojnie. Właściciel postanowił wyjechać z kraju za pracą. Nadarzyła się okazja wyjazdu dla całej rodziny. Trzeba szybko pakować walizki i pozbyć się „inwentarza”. Niestety nie jest łatwo sprzedać konia, który nie ma dobrego pochodzenia. Dali ogłoszenie ale nikt się nie zgłosił. Rozwiązaniem jest handlarz. Historię Lusi opowiedział nam nasz weterynarz. Szczepił i leczył zwierzęta w tym gospodarstwie. Przejął się losem Lusi, bo to bardzo spokojna i przyjazna klaczka. Niestety klacz cierpi na niezborność zadu, co wyklucza adopcję stacjonarną.