Carmel zaznał w swoim życiu tyle cierpienia, że trudno o tym pisać. Stosunkowo niegroźna rana o której zapewniał właściciel okazała się być tak ogromna, że nawet nas “zamurowało” gdy to zobaczyliśmy. Z rzekomo niegroźnej otwartej rany sączyła się ropa i krew. Żywe mięso wylewało się spod pękniętej skóry. Dookoła mnóstwo much. Właściciel nadal twierdził że rana jest niegroźna. Gdy tego słuchaliśmy zalewała fala złości. Dwa tygodnie wcześniej Carmel zaplątał się w nocy w łańcuch.
Wystraszony i zdezorientowany sytuacją przewrócił się, a próby wstania zakończyły się tragedią. Gdy rano właściciel znalazł Carmela był już bez siły. Poraniony na ciele i z ogromną raną na nodze. Wezwany weterynarz przemył ranę podał leki i odjechał. Rana rzekomo miała się szybko zagoić. Ale z dnia na dzień było coraz gorzej dlatego właściciel chce go jak najszybciej sprzedać handlarzowi bo dalszego leczenia nie chce podjąć. Jak twierdzi zrobił tyle ile mógł i na ile było go stać.
Wyprowadziliśmy konia z boksu. Wyszedł z trudnością chwiejąc się na obolałych nogach. Ból i cierpienie widać było w oczach. Każdy krok był dla niego niebezpieczny bo w każdej chwili mógł się przewrócić.Ciężko było patrzeć na jego cierpienie. I trudno było wyobrazić sobie, że czeka go jeszcze załadunek na handlarską przyczepę i transport na ubój. W ostatniej drodze nikt nie będzie się nad nim rozczulał. Handlarz pogoni batem. Nawet jeśli upadnie to bat go również podniesie. Może wykrzesa trochę siły aby utrzymać się na nogach, żeby nie zebrać dodatkowych batów na obolałe ciało.
W takich sytuacjach chce się krzyczeć z rozpaczy, ale trzeba “zacisnąć zęby” bo chłop nas wygoni i nic już nie będziemy mogli zrobić. A on ma prawo zrobić co zechce. Koń jest jego własnością. Prawnie nie mogliśmy go odebrać. To był wypadek! Wezwał weterynarza czyli wypełnił obowiązek spoczywający na nim jako właścicielu zwierzęcia i na tym zakończył swoją troskę o konia. W ubojni nie ma znaczenia że Carmel ma otwartą ranę. Poszedłby na mięso w drugiej klasie. Tu nikogo to nie obchodzi. Tu życie przelicza się na kilogramy mięsa.
Przez pół godziny widzieliśmy tyle bólu, że chcieliśmy zabrać go stamtąd natychmiast. Po negocjacjach udało nam się przekonać go że zabierzemy konia natychmiast do lecznicy i spisaliśmy umowę, że spłacimy dług do końca miesiąca.